Portret Jadwigi Kowalskiej nie narodził się z dnia na dzień. Alfred Wierusz-Kowalski, już w czasach młodości, przykładał ogromną wagę do malarstwa portretowego, choć przez długi czas eksperymentował również z pejzażami i scenami rodzajowymi. Gdy poznał Jadwigę, zaczął dostrzegać w jej urodzie coś, co pobudzało go do stworzenia najbardziej osobistego dzieła w jego dotychczasowej karierze. Nie od razu jednak zdecydował się na przeniesienie jej wizerunku na płótno, ponieważ pragnął idealnie oddać nie tylko wygląd zewnętrzny, ale i wewnętrzny blask, który go fascynował. W tamtych latach para mieszkała w miejscu pełnym harmonii, gdzie malarz miał własną pracownię o dużych oknach. To właśnie tam, w ciszy poranków i w świetle wieczornych lamp, narodził się wstępny zarys koncepcji.
Wielu badaczy twórczości artysty podkreśla, że decydującym momentem stał się jeden z letnich dni, kiedy to Jadwiga usiadła przy oknie, pogrążona w lekturze, a słońce delikatnie muskało jej twarz. Wierusz-Kowalski był tak zauroczony tą scenerią, iż postanowił uchwycić tę subtelność w przyszłym obrazie. Od tego dnia rozpoczęły się liczne szkice i studia, gdzie malarz notował każdy drobny grymas i odcień spojrzenia żony. Niektóre z tych szkiców przetrwały do dziś i można dostrzec, jak artysta stopniowo dopracowywał detale, zmieniał układ fałd na sukni czy drobne akcenty tła, aby w końcu nadać dziełu niepowtarzalną aurę ciepła. Był to proces twórczy wymagający cierpliwości i zrozumienia – zarówno ze strony malarza, jak i modelki.
Co ciekawe, portret w swoim założeniu początkowym miał być niewielkim obrazem przedstawiającym zaledwie popiersie Jadwigi. Z czasem jednak Wierusz-Kowalski uznał, że taka forma nie oddaje pełnej głębi i wielowymiarowości ukochanej. Dlatego zdecydował się poszerzyć kompozycję, dodając kolejne elementy tła, które miały współgrać z jej sylwetką. Dzięki temu portret stał się bogatszy w szczegóły i nabrał monumentalnego charakteru. Mówi się, że w trakcie malowania Alfred często rozmawiał z żoną o jej wspomnieniach i marzeniach, starając się wpleść te opowieści w nastrój obrazu. Było to z pewnością wyzwanie, ale i niezwykle inspirujące doświadczenie, które scementowało ich więź.
Najbardziej zapadającym w pamięć faktem jest to, iż Jadwiga uczestniczyła w tym procesie w sposób aktywny, nierzadko sugerując drobne korekty czy zwracając uwagę na pewne odcienie kolorów. Choć mogłoby się wydawać, że modelka powinna wyłącznie pozować, w tym wypadku żona artysty stała się jego współpracowniczką. Razem poszukiwali właściwego światła, wybierali barwy oddające nastrój i słuchali subtelnych podpowiedzi własnych uczuć. Można więc powiedzieć, że powstawanie portretu było nie tylko procesem artystycznym, ale też rodzinną przygodą, w której każda chwila niosła dodatkowe emocje i nową perspektywę.
Gdy wreszcie nadszedł moment, by uznać obraz za ukończony, oboje doświadczyli niezwykłego uczucia spełnienia. Dzieło ujrzało światło dzienne i zachwyciło przyjaciół oraz innych artystów obracających się w kręgach Wierusza-Kowalskiego. Nie brakowało słów uznania dla wyjątkowego ciepła, które biło z płótna, oraz dla delikatnego traktowania światła. Atmosfera ta była w znacznej mierze efektem dogłębnego zrozumienia, jakie malarz i jego żona wnieśli w powstanie portretu. Jeśli chcesz odkryć więcej zakulisowych historii i anegdot związanych z tym procesem twórczym, zapraszamy także do działu Ciekawostki, gdzie rozszerzamy wątek o mniej znane fakty.